Zimno, które płonie

W roku 1979 przypadała 150 rocznica urodzin Vital Grandina. Ludzie z jego rodzinnej wioski, Saint-Pierre-sur-Orthe (Mayenne), skorzystali z tej okazji, aby naświetlić tę wspaniałą postać, jaką był biskup Saint-Albert. Został on ogłoszony sługą Bożym w grudniu 1966 roku. Podczas niedzieli misyjnej 21.10.1980 r. biskup Henri Legare OMI, arcybiskup Grouard, odsłonił płytę pamiątkową na domu, w którym urodził się ten dzielny misjonarz-oblat.

Życie tego niezwykłego apostoła było heroiczne pod każdym względem. Było to życie pełne  prób i doświadczeń jak te z Saint-Paul, o których pisał: Byłem raz rozbitkiem na otwartym morzu przez całą noc i dzień. Ciągle podróżując, byłem w niebezpieczeństwie wobec rwących rzek i pogaństwa, w niebezpieczeństwie na otwartej przestrzeni i na morzu. Pracowałem i to ciężko, często bez snu; byłem głodny i spragniony. Było mi zimno, bo nie miałem ubrania (por. 2 Kor 11, 25-28).

Jednym z przykładów jest okropna noc 15.12.1863 r., kiedy w towarzystwie młodego Metysa przekroczył Wielkie Jezioro Niewolnicze. Młody biskup szedł, aby celebrować Święta Bożego Narodzenia w forcie Resolution, po przeciwnej stronie jeziora, ok. 200 km od fortu Providence. Z dobrym zaprzęgiem psów dystans mógłby być pokonany na saniach w przeciągu 5 dni. To zupełnie niedaleko stąd – powiedział biskup, aby uspokoić swojego towarzysza, który miał jedynie 14 lat. Zatem wyruszyli. Psy były mocne i odporne na zimno. Dni upłynęły i wszystko było w porządku. Misja była już w zasięgu wzroku i pozostawał im tylko ostatni odcinek drogi.

Nagle ściemniło się, zebrały się chmury i zaczęła się burza. W jednej chwili biedni podróżnicy znaleźli się w środku zamieci, tracąc całkowicie orientację. Szliśmy przez kilka godzin przed zapadnięciem zmroku – napisał potem biskup Grandin – krzycząc i nasłuchując odpowiedzi na nasze wołanie. Słyszeliśmy jedynie burzę. Byliśmy na gołym lodzie. Wiatr wywiewał śnieg, który dopiero co spadł. Nie mogliśmy go wykorzystać jako schronienie. Próbowaliśmy ochronić się przed zimnem używając naszych sań, naszych psów i koców. Siedząc na lodzie, mały chłopiec oparł się o mnie, przygotowaliśmy się na śmierć. Biedne dziecko wyspowiadało się, podczas gdy ja modliłem się aktami strzelistymi. Zrobiłem rachunek sumienia i powierzyłem się woli Bożej. Wkrótce coraz mocniej  zaczęliśmy odczuwać zimno. Wstaliśmy, okryliśmy się kocami i ruszyliśmy dalej, jak gdyby uciekając przed śmiercią, która nas goniła. Szliśmy przez długi czas, zatrzymując się, gdy nie byliśmy zbyt zmarznięci. Nagle, podczas krótkiej przerwy w burzy, wydawało mi się, że widzę ląd. Poszliśmy w tym kierunku, bo mieliśmy nadzieję, że będziemy mogli tam rozpalić ognisko. Chwilę potem zobaczyliśmy dwie pary sań. Krzyczeliśmy tak głośno jak tylko potrafiliśmy. To był ojciec i wujek mojego kompana, którzy nas szukali. Doszliśmy do miejsca, gdzie była misja, a byliśmy tylko 15 minut drogi od tego miejsca. Kiedy przybyli do misji, biskup Grandin odnalazł oo. Gascon i Petitot całych we łzach, którzy akurat sprawowali Eucharystię o pokój jego duszy.

Następnego roku biskup zimnego lądu przybył do Rzymu, aby poinformować papieża Piusa IX o sukcesach i zagrożeniach jego pracy misyjnej. Ojciec Święty wysłuchał go bardzo uważnie. Zapytał też o szczegóły dotyczące niebezpieczeństw i trudności w jego podróżach apostolskich, o ubogim stylu życia i samotności misjonarzy dalekiej północy. Skąd bierzesz siłę, aby to wszystko przetrwać? – zapytał papież. Mamy z nami Boga, który nas umacnia – odpowiedział biskup – bez Niego bylibyśmy zgubieni i zdesperowani. Dlatego właśnie proszę Jego Świątobliwość o to, aby zezwolił nam na przechowywanie Najświętszego Sakramentu bez lampki wieczystej. Bez lampki przy Najświętszym Sakramencie? – zdziwił się papież.  Tak, Ojcze Święty, jesteśmy zbyt biedni, a olej jest zbyt drogi na misjach polarnych. Nie mamy możliwości, aby stale podtrzymywać to światło przy tabernakulum na każdej stacji. Ale ja nie mogę udzielić takiego pozwolenia, chyba że w przypadku prześladowania – odpowiedział Pius IX z pewnym zawahaniem. To prawda, Ojcze Święty, nie jesteśmy prześladowani, ale my tam musimy wiele cierpieć. Jeśli odbierzesz nam naszego kochanego Pana, to kto będzie z nami? Papież zobaczył łzy w oczach łagodnego biskupa, który klęknął przed nim. Podchodząc bliżej, pochylił się nad nim i po ojcowsku powiedział: Zachowajcie Zbawiciela! Tak, zachowajcie Go. Macie ogromną potrzebę Jego obecności w waszym życiu pełnym cierpienia i niedostatku. Idź w pokoju i zachowaj Najświętszy Sakrament, nawet bez lampki.

Louis Veuillot mógł powiedzieć pewnego dnia oblatom, po wywiadzie przeprowadzonym z biskupem Grandin:  Co za niezwykłego biskupa macie w tym mroźnym kraju; on w sposób oczywisty pozwala nam zrozumieć, że zimno płonie!
André Dorval OMI